niedziela, 23 października 2011

Nawigacyjny Rajd po Mokotowie

Jesienią Muzeum Powstania Warszawskiego i Warszawska Masa Krytyczna zorganizowały grę miejską - Nawigacyjny Rajd Rowerowy. Aby wziąć w niej udział należało się zarejestrować, pobrać pytania oraz mapę i kiedy tylko miało się ochotę, wyruszyć w poszukiwaniu odpowiedzi.

Była to pierwsza edycja takiego rajdu, odbyła się na terenie dzielnicy Mokotów. Ekipa Mazbike w całości akurat urodzona na Mokotowie mogła zatem wrócić do korzeni i pokluczyć po zakamarkach tej dzielnicy.

Tutaj możecie zobaczyć rajdowe pytania i odpowiedzi

A tak wyglądała mapa rajdu:

Zaczęliśmy zatem od Parku Arkadia i Królikarni. Wiedzieliście, że żyje tam aż 80 gatunków zwierząt?

Później trasa wiodła wzdłuż Puławskiej.
Udało nam się rozszyfrować datę postawienia figury Matki Boskiej - i to bez kalkulatora :P


Odpowiedź na pytanie czwarte odczytaliśmy z tabliczki na budynku, według niej, w domu tym mieścił się sztab AK “Wachlarz” dowodzony przez płk. Remigiusza Adama Grocholskiego, ps. “Brochwicz”, “Doktór”, “Inżynier”, “Waligóra”.

Po zliczeniu głazów narzutowych przy ul. Puławskiej, trafiliśmy na skwer Olgi i Andrzeja Małkowskich, współtwórców harcerstwa w Polsce.

Z Puławskiej skręciliśmy w Racławicką i zaczęliśmy mijać sportowe przecznice, np. ul. Tenisową, Drużynową czy Piłkarską.

Przy Al. Niepodległości pytania dotyczyły m.in. Stefana Starzyńskiego czy budynku SGH.

Na ścianie przy ulicy Ligockiej znaleźliśmy stare, wojenne graffiti przedstawiające szubienicę ze swastyką, namalowane przez żołnierza Polskiego Państwa Podziemnego jako wyraz sprzeciwu wobec okupanta hitlerowskiego.

Łatwo było przegapić odpowiedź na pytanie 16, na szczęście Dżako dostrzegł legendarną warszawiankę na szczycie elewacji jednego z budynków:

Pytanie 17: “Tam, gdzie zobaczysz parę nowych zmarszczek, zejdź z roweru. Poszukaj pastuszka. Komu gra?” nastręczało problemów wielu uczestnikom rajdu. Początkowo szukaliśmy zmarszczek na ulicy i chodniku (może chodzi o stopiony, sfałdowany asfalt?), jednak zmarszczki okazały się być napisem na murze jednej z kamienic... Kiedy je odnaleźliśmy, myśleliśmy, że pozostała część pytania to już będzie pestka (tylko gdzie ten pastuszek???). Spędziliśmy tu sporo czasu zaglądając w różne zakamarki. Niestety dom ze "zmarszczkami" był cały pokryty rusztowaniem, co zdecydowanie utrudniało rozwiązanie zagadki. Podnosiliśmy wiszące na rusztowaniu płachty, właziliśmy w różne dziury, a pastuszka ni widu, ni słychu... Chcieliśmy się już nawet poddać! W pewnym momencie podszedł do nas jednak pewien sympatyczny pan (mieszkaniec bloku naprzeciwko), pytając co my tu porabiamy. Okazało się, że od kilku tygodni obserwuje różnych dziwnych ludzi kręcących się po okolicy i wspinających się po rusztowaniach - aż w końcu postanowił kolejnych (czyli nas) zapytać o co tu chodzi, czego wszyscy tak namiętnie szukają. Wytłumaczyliśmy zatem jaki mamy dylemat, a pan oznajmił nam, że przecież pastuszek grający owieczkom to płaskorzeźba znajdująca się na zakrytej podczas remontu elewacji. Pokazał nam też skąd należy patrzeć, by móc go dostrzec pod płachtą... I tak oto udało nam się rozwiązać kłopotliwe zadanie, a pana już nie nurtują wątpliwości co do stanu umysłu warszawskich rowerzystów... Co więcej, dowiedzieliśmy się, że budynek ten był prezentem Jana Wedla dla jego żony.

Odpowiedź na kolejne pytanie znowu znajdowała się na ścianie domu, który sprawdzany był po wojnie przez Saperów Wojska Polskiego.



Pojawił się również bardziej współczesny element wśród zagadek. Tym razem chodziło o neon "Ciuchy" z francuskim akcentem w tle na sklepie z używaną odzieżą:

Na koniec rajdu przy lwach z dawnego Kina Moskwa zrobiliśmy sobie drużynowe zdjęcie:

Rajd ukończyliśmy tuż za podium, także niestety nagród nie zgarnęliśmy ;p
Możemy się jednak pochwalić zdobyciem maksymalnej liczby punktów. Nie udało nam się otrzymać jedynie premii za nasze cudowne zdjęcie “Złap chwilę”*:

* Ponieważ pogoda już była zdecydowanie jesienna, zmuszeni byliśmy robić częste przystanki na wytarcie nosa i tak właśnie powstało powyższe zdjęcie.


Trasa:

Pokaż Nawigacyjny Rajd Rowerowy na większej mapie

sobota, 1 października 2011

Łysa Góra [ok. 100 km]

Insert title here
Nadszedł 1 października, a tu za oknem taka pogoda, że nie wypada siedzieć w domu! Wsiedliśmy więc czym prędzej na nasze rowery, bo w końcu nie wiadomo czy nadarzy się jeszcze okazja na wycieczkę w tym roku... 

Tym razem naszym celem była “Łysa Góra” niedaleko Otwocka. 
Ruszyliśmy Trasą Siekierkowską, później ulicą Kadetów i Lucerny dotarliśmy do Wawra. Następnie skierowaliśmy się na południe przez Józefów, przeprawiliśmy się przez Świder (ale niestety nie w najpiękniejszym jego miejscu) aż dotarliśmy do Otwocka. 

Tutaj wstąpiliśmy na chwilkę do parku miejskiego, znajdującego się przy dawnym kasynie, w którym obecnie mieści się L.O. im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Budynek otwarto z wielką pompą w 1933 roku. Był tu teatr, kino, pokoje do gier klubowych, restauracja i sala balowa. W zamyśle powstać miało w Otwocku kasyno dla warszawskiej klienteli, stanowiące konkurencję dla Sopotu. Jednak nie otrzymano koncesji na ruletkę, a prasa i okoliczni mieszkańcy dodatkowo protestowali przeciwko jaskini hazardu. 
Więcej na temat historii budynku można przeczytać w artykule Otwockie kasyno bez panienek i ruletki.
Jadąc dalej, zajrzeliśmy do Muzeum Ziemi Otwockiej, gdzie można dowiedzieć się m.in. o historii okolic. Akurat odbywał się plener malarski.
Jedna z atrakcji muzeum jest nie dawno odrestaurowany czołg T 34.
Dalsza droga w kierunku naszego celu biegła leśnym traktem.
Na koniec czekał nas podjazd pełen korzeni, ale nie było najgorzej...
dookoła nie tylko pachniało grzybami:
No i wreszcie, Łysa Góra zdobyta :)
Łysa Góra jest wydmą wznosząca się na ok. 119 m n.p.m. 
W okolicy krążyły przerażające historie o zlotach czarownic, które odbywały się w tym miejscu. Dzisiaj czarownice można było policzyć na palcach jednej ręki...
Strzeliliśmy kilka fotek;)
Jak widać na mapie naszej trasy, teren w okolicy Łysej Góry jest dosyć ... łysy - co jest wynikiem wielkiego pożaru. Jednak las się odbudowuje i wszędzie dookoła z piachu wyrastają już młode drzewka. W tle na zdjęciu poniżej widać komin ciepłowni w Karczewie:
Czekał nas teraz zjazd z góry, zdecydowanie bardziej piaszczysty niż wcześniejszy podjazd...
kolarka wyraźnie przegrywała z górskim ;P
Dzisiejszy dzień pozwalał nasycić wiele zmysłów - unosił się piękny zapach jesieni, ptaszki nam ćwierkały, a do tego było niesamowicie kolorowo:
Widzieliśmy jeszcze potworzaste drzewa:
Już blisko Karczewa zajrzeliśmy nad Jezioro Torfy. Żyją tu sobie łosie, sarny, borsuki, ptaki błotne, różne gady i płazy, a kiedyś można było też spotkać żółwie błotne. 
Przy wyjeździe z Mazowieckiego Parku Krajobrazowego poznaliśmy się z nadzwyczaj wesołym pieskiem, Zuzią. Zuzia niestety biegała w takim tempie, że nie sposób byłoby zdążyć zrobić jej zdjęcie.

W Karczewie zobaczyć można cmentarz żydowski. Dosyć zniszczony, znajduje się na piaskach wydmy. Został założony prawdopodobnie pod koniec XVIII w., podczas II wojny światowej Niemcy dokonywali na jego terenie egzekucji.
Później cmentarz ulegał dewastacji, a od 2002 r. zaczęto się nim bardziej interesować - został ogrodzony i nieco uporządkowany.
Słynne jest zdjęcie Tomasza Tomaszewskiego przedstawiające psa odgrzebującego kość z piachu.

Ulica w Karczewie:
I jeszcze pomnik poległych w czasie wojny:
Za Karczewem udaliśmy się w stronę Otwocka Małego, następnie skierowaliśmy się na południe.

W Otwocku Wielkim podjechaliśmy do pięknego barokowego pałacu. Znajduje się on na wyspie o nazwie Rokola, leżącej na jeziorze będącym starorzeczem Wisły.
Został zbudowany pod koniec XVII w przez wybitnego architekta barokowego – Tylmana z Gameren.
Pałac ma ciekawą i bujną historię, miał wielu właścicieli - początkowo był siedzibą rodu Bielińskich (znajomych dworu Sasów). Jeden z nich - mianowicie Franciszek Bieliński, wsławił się wielkimi zasługami dla Warszawy, np. zainicjował brukowanie wielu ulic, czy wprowadzał oświetlenie w stolicy. W nagrodę został patronem głównej warszawskiej ulicy – Marszałkowskiej (Franciszek nosił bowiem tytuł marszałka wielkiego koronnego). Kolejny z właścicieli tego rodu, także Franciszek, również dał przykład patriotyzmu, ofiarowując swoje plony na potrzeby publiczne podczas insurekcji kościuszkowskiej. Niestety kolejni członkowie rodu Bielińskich już nie udźwignęli ciężaru sławy. Młodszy brat drugiego z Franciszków roztrwonił majątek.
Później pałac był jeszcze w posiadaniu innych właścicieli, początkowo nikt się nim nie potrafił należycie zaopiekować, jednak w końcu go odremontowano. Niestety wkrótce wybuchła I wojna światowa, podczas której pałac został zdewastowany. Dopiero po II wojnie światowej postanowiono go dobudować i przeznaczyć na siedzibę domu poprawczego. W latach 70 został odrestaurowany i przeznaczono go na obiekt rządowy. W latach 90. przekazano go Kancelarii Prezydenta, by w 2004 r. utworzyć tu oddział Muzeum Narodowego.
Pałac gościł wiele znanych osobistości – np. częstym bywalcem był August II Mocny, a car Piotr I podobno przedstawił tu propozycję rozbioru Rzeczpospolitej. W stanie wojennym internowany był tutaj Lech Wałęsa.
Obecnie w pałacu znajduje się Muzeum Wnętrz, w którym zobaczyć można oprócz pięknych sal, także dzieła sztuki czy meble Józefa Piłsudskiego (jest tu nawet łóżko, w którym Piłsudski zmarł). Wstęp jest możliwy tylko w towarzystwie przewodnika, z którym można wejść co pół godziny w godzinach 10:00-16:00, od czwartku do niedzieli, ale jedynie w miesiącach kwiecień-październik.
Latem odbywają się tu też koncerty. Repertuar można sprawdzić pod tym linkiem, gdzie znajduje się poza tym wiele informacji i zdjęć na temat otwockiego pałacu.
Dookoła pałac otoczony jest przez zachęcający do spacerów piękny park ze starodrzewiem.
Poza tym, na terenie znajdują się także inne historyczne budynki: dworek po drugiej stronie jeziora, stajnia, spichlerz… czy stary browar, pochodzący z XVIII w, gdzie warzono piwo „Otwockie”.
Dalej jechaliśmy znowu na południe. Na polach ponownie w tym roku pojawiły się maki:
Towarzyszyły nam też motyle, jedynie unoszący się zapach jesieni przypominał, że lato już minęło...
Przez Glinki dotarliśmy w końcu do Ostrówka, gdzie wjechaliśmy na most do Góry Kalwarii.
W Górze Kalwarii nasza trasa obfitowała w kolejne premie górskie;)  zgadnijcie kto je zgarnął?  :P
* Żeby uniknąć podjazdu główną drogą obfitującą w pędzące tiry (tak, pod górę też pędzą) wybraliśmy podjazd stromą ul. Św. Antoniego, dodatkowo wyłożoną nierówną kostką brukową. Jednak ulica ta jest ciekawa chociażby ze względu na fakt, że stoi przy niej kaplica Św. Antoniego pochodząca z XVIII w., ze słynącą z cudów figurką świętego. Obok bije źródełko z wodą pitną, która ponoć ma właściwości lecznicze.

W okolicach Góry Kalwarii mijaliśmy jeszcze jabłonki pełne owoców... W pewnym momencie usłyszeliśmy donośny dźwięk, po czym prosto na nas zza drzew wyleciał stary myśliwiec, jak w wojennym filmie...

Po raz kolejny wróciliśmy przez Konstancin, Powsin i Kabaty.

Podsumowując, odwiedziliśmy dziś .. trzy Otwocki! A także udało nam się na koniec sezonu dotrzeć do kilometrowej 100tki!

Trasa:
Pokaż Łysa Góra [ok. 100 km] na większej mapie