sobota, 1 października 2011

Łysa Góra [ok. 100 km]

Insert title here
Nadszedł 1 października, a tu za oknem taka pogoda, że nie wypada siedzieć w domu! Wsiedliśmy więc czym prędzej na nasze rowery, bo w końcu nie wiadomo czy nadarzy się jeszcze okazja na wycieczkę w tym roku... 

Tym razem naszym celem była “Łysa Góra” niedaleko Otwocka. 
Ruszyliśmy Trasą Siekierkowską, później ulicą Kadetów i Lucerny dotarliśmy do Wawra. Następnie skierowaliśmy się na południe przez Józefów, przeprawiliśmy się przez Świder (ale niestety nie w najpiękniejszym jego miejscu) aż dotarliśmy do Otwocka. 

Tutaj wstąpiliśmy na chwilkę do parku miejskiego, znajdującego się przy dawnym kasynie, w którym obecnie mieści się L.O. im. Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Budynek otwarto z wielką pompą w 1933 roku. Był tu teatr, kino, pokoje do gier klubowych, restauracja i sala balowa. W zamyśle powstać miało w Otwocku kasyno dla warszawskiej klienteli, stanowiące konkurencję dla Sopotu. Jednak nie otrzymano koncesji na ruletkę, a prasa i okoliczni mieszkańcy dodatkowo protestowali przeciwko jaskini hazardu. 
Więcej na temat historii budynku można przeczytać w artykule Otwockie kasyno bez panienek i ruletki.
Jadąc dalej, zajrzeliśmy do Muzeum Ziemi Otwockiej, gdzie można dowiedzieć się m.in. o historii okolic. Akurat odbywał się plener malarski.
Jedna z atrakcji muzeum jest nie dawno odrestaurowany czołg T 34.
Dalsza droga w kierunku naszego celu biegła leśnym traktem.
Na koniec czekał nas podjazd pełen korzeni, ale nie było najgorzej...
dookoła nie tylko pachniało grzybami:
No i wreszcie, Łysa Góra zdobyta :)
Łysa Góra jest wydmą wznosząca się na ok. 119 m n.p.m. 
W okolicy krążyły przerażające historie o zlotach czarownic, które odbywały się w tym miejscu. Dzisiaj czarownice można było policzyć na palcach jednej ręki...
Strzeliliśmy kilka fotek;)
Jak widać na mapie naszej trasy, teren w okolicy Łysej Góry jest dosyć ... łysy - co jest wynikiem wielkiego pożaru. Jednak las się odbudowuje i wszędzie dookoła z piachu wyrastają już młode drzewka. W tle na zdjęciu poniżej widać komin ciepłowni w Karczewie:
Czekał nas teraz zjazd z góry, zdecydowanie bardziej piaszczysty niż wcześniejszy podjazd...
kolarka wyraźnie przegrywała z górskim ;P
Dzisiejszy dzień pozwalał nasycić wiele zmysłów - unosił się piękny zapach jesieni, ptaszki nam ćwierkały, a do tego było niesamowicie kolorowo:
Widzieliśmy jeszcze potworzaste drzewa:
Już blisko Karczewa zajrzeliśmy nad Jezioro Torfy. Żyją tu sobie łosie, sarny, borsuki, ptaki błotne, różne gady i płazy, a kiedyś można było też spotkać żółwie błotne. 
Przy wyjeździe z Mazowieckiego Parku Krajobrazowego poznaliśmy się z nadzwyczaj wesołym pieskiem, Zuzią. Zuzia niestety biegała w takim tempie, że nie sposób byłoby zdążyć zrobić jej zdjęcie.

W Karczewie zobaczyć można cmentarz żydowski. Dosyć zniszczony, znajduje się na piaskach wydmy. Został założony prawdopodobnie pod koniec XVIII w., podczas II wojny światowej Niemcy dokonywali na jego terenie egzekucji.
Później cmentarz ulegał dewastacji, a od 2002 r. zaczęto się nim bardziej interesować - został ogrodzony i nieco uporządkowany.
Słynne jest zdjęcie Tomasza Tomaszewskiego przedstawiające psa odgrzebującego kość z piachu.

Ulica w Karczewie:
I jeszcze pomnik poległych w czasie wojny:
Za Karczewem udaliśmy się w stronę Otwocka Małego, następnie skierowaliśmy się na południe.

W Otwocku Wielkim podjechaliśmy do pięknego barokowego pałacu. Znajduje się on na wyspie o nazwie Rokola, leżącej na jeziorze będącym starorzeczem Wisły.
Został zbudowany pod koniec XVII w przez wybitnego architekta barokowego – Tylmana z Gameren.
Pałac ma ciekawą i bujną historię, miał wielu właścicieli - początkowo był siedzibą rodu Bielińskich (znajomych dworu Sasów). Jeden z nich - mianowicie Franciszek Bieliński, wsławił się wielkimi zasługami dla Warszawy, np. zainicjował brukowanie wielu ulic, czy wprowadzał oświetlenie w stolicy. W nagrodę został patronem głównej warszawskiej ulicy – Marszałkowskiej (Franciszek nosił bowiem tytuł marszałka wielkiego koronnego). Kolejny z właścicieli tego rodu, także Franciszek, również dał przykład patriotyzmu, ofiarowując swoje plony na potrzeby publiczne podczas insurekcji kościuszkowskiej. Niestety kolejni członkowie rodu Bielińskich już nie udźwignęli ciężaru sławy. Młodszy brat drugiego z Franciszków roztrwonił majątek.
Później pałac był jeszcze w posiadaniu innych właścicieli, początkowo nikt się nim nie potrafił należycie zaopiekować, jednak w końcu go odremontowano. Niestety wkrótce wybuchła I wojna światowa, podczas której pałac został zdewastowany. Dopiero po II wojnie światowej postanowiono go dobudować i przeznaczyć na siedzibę domu poprawczego. W latach 70 został odrestaurowany i przeznaczono go na obiekt rządowy. W latach 90. przekazano go Kancelarii Prezydenta, by w 2004 r. utworzyć tu oddział Muzeum Narodowego.
Pałac gościł wiele znanych osobistości – np. częstym bywalcem był August II Mocny, a car Piotr I podobno przedstawił tu propozycję rozbioru Rzeczpospolitej. W stanie wojennym internowany był tutaj Lech Wałęsa.
Obecnie w pałacu znajduje się Muzeum Wnętrz, w którym zobaczyć można oprócz pięknych sal, także dzieła sztuki czy meble Józefa Piłsudskiego (jest tu nawet łóżko, w którym Piłsudski zmarł). Wstęp jest możliwy tylko w towarzystwie przewodnika, z którym można wejść co pół godziny w godzinach 10:00-16:00, od czwartku do niedzieli, ale jedynie w miesiącach kwiecień-październik.
Latem odbywają się tu też koncerty. Repertuar można sprawdzić pod tym linkiem, gdzie znajduje się poza tym wiele informacji i zdjęć na temat otwockiego pałacu.
Dookoła pałac otoczony jest przez zachęcający do spacerów piękny park ze starodrzewiem.
Poza tym, na terenie znajdują się także inne historyczne budynki: dworek po drugiej stronie jeziora, stajnia, spichlerz… czy stary browar, pochodzący z XVIII w, gdzie warzono piwo „Otwockie”.
Dalej jechaliśmy znowu na południe. Na polach ponownie w tym roku pojawiły się maki:
Towarzyszyły nam też motyle, jedynie unoszący się zapach jesieni przypominał, że lato już minęło...
Przez Glinki dotarliśmy w końcu do Ostrówka, gdzie wjechaliśmy na most do Góry Kalwarii.
W Górze Kalwarii nasza trasa obfitowała w kolejne premie górskie;)  zgadnijcie kto je zgarnął?  :P
* Żeby uniknąć podjazdu główną drogą obfitującą w pędzące tiry (tak, pod górę też pędzą) wybraliśmy podjazd stromą ul. Św. Antoniego, dodatkowo wyłożoną nierówną kostką brukową. Jednak ulica ta jest ciekawa chociażby ze względu na fakt, że stoi przy niej kaplica Św. Antoniego pochodząca z XVIII w., ze słynącą z cudów figurką świętego. Obok bije źródełko z wodą pitną, która ponoć ma właściwości lecznicze.

W okolicach Góry Kalwarii mijaliśmy jeszcze jabłonki pełne owoców... W pewnym momencie usłyszeliśmy donośny dźwięk, po czym prosto na nas zza drzew wyleciał stary myśliwiec, jak w wojennym filmie...

Po raz kolejny wróciliśmy przez Konstancin, Powsin i Kabaty.

Podsumowując, odwiedziliśmy dziś .. trzy Otwocki! A także udało nam się na koniec sezonu dotrzeć do kilometrowej 100tki!

Trasa:
Pokaż Łysa Góra [ok. 100 km] na większej mapie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz